Najnowszy spektakl Teatru Nowego im. K. Dejmka w Łodzi to bardzo szczery i brutalny obraz lokalnej społeczności, w której bieda, przemoc i wyzysk jest na porządku dziennym. Przewrotnie, ale bez znieczulenia realizatorzy pytają o to, czym właściwie jest sprawiedliwość: manifestacją siły czy jedynie katalizatorem rozpaczy i bezsilności? Czy jest jakaś inna opcja? Listopadowa premiera spektaklu „Sprawiedliwie” w reż. Ewy Platt udowodniła, że warto pamiętać o wybitnych polskich autorach i ich dziełach, które pomimo upływu dziesięcioleci nadal pozostają aktualne.
Z jaką zatem historią tutaj się stykamy? Otóż młody chłopak, Jasiek stanął w obronie honoru Nastki, dziewczyny ze wsi, w której był zakochany. Co konkretnie zrobił? Pobił napastującego ją rządcę za co został skazany na trzy lata więzienia. Historia rozpoczyna się po roku odsiadki, gdy Jasiek ucieka z więzienia. Podczas ucieczki zostaje postrzelony przez strażników, ale ostatecznie udaje mu się dotrzeć do rodzinnej wsi. Matka otacza go troskliwą opieką i ukrywa nie tylko przed wymiarem sprawiedliwości, ale również przed mieszkańcami wsi, bo przecież Jasiek jest poszukiwany, okryty hańbą, ponownie grozi mu sąd i skazanie a sąsiedzi nie mają litości ani zrozumienia. Wprost przeciwnie - próbują wykorzystać desperację matki Jaśka a jego samego schwytać i... zlinczować. Sprawiedliwie?Atmosfera z minuty na minutę gęstnieje, a poczucie sprzeciwu wobec ludzkiej niegodziwości rośnie, ale - niestety - klęska Jaśka i jego matki w walce o dobre imię, godność i sprawiedliwość jest nieunikniona. Silniejszy wygrywa? Jakże to brutalnie współczesne!..
Opowiadanie Reymonta zostało bardzo sprawnie przeniesione na scenę a przecież nie należy do najłatwiejszych, tak do zagrania, jak i odbioru, czego główną przyczyną jest język narracji oraz duże zagęszczenie napięć w relacjach pomiędzy bohaterami opowieści i ze względu na wielopłaszczyznowość tekstu literackiego. Niewątpliwie dużym plusem jest umiejętne wydobycie z treści opowiadania tego, co najważniejsze, aktualne, żywe i współcześnie nas dotykające. Realizatorzy podrzucają widzowi naprawdę poważne tematy do przemyśleń i dyskusji. Pytają o kondycję współczesnych społeczeństw, budowanie więzi i o ich jakość, o potrzebę władzy i manifestacji siły, o to, do czego może doprowadzić bieda czy wyzysk, czym jest cierpienie a czym tytułowa sprawiedliwość, odpowiedzialność czy uczciwość wobec drugiego człowieka. Cenne jest również to, że w spektaklu pojawiają się porządnie skonstruowane postacie o precyzyjnie, wyraźnie zarysowanych osobowościach. Przeczuwamy, że ta historia nie może skończyć się dobrze, ale – to jest bardzo przewrotne – do końca mając nadzieję na jakąś przemianę tej czy innej postaci czy po prostu ufając jej szczerości, która odmieni los kluczowych bohaterów tej bardzo zgrabnej adaptacji.
Ale nie wszystko podobało mi się w obszarze realizacji spektaklu. No bo z jakiego powodu widzimy na scenie zwłoki krowy, skoro Matka Jaśka kupuje milczenie Tekli maciorką? Nie dostrzegam tutaj jakiegoś sensownego uzasadnienia pojawienia się na scenie krowy. Równie dobrze mógł to być koń czy baran. Czemuś konkretnemu to miało służyć? Po drugie, język dialogów na wprost zaczerpnięty z opowiadania Reymonta zderzono z czasem nam współczesnym (telefony komórkowe i „sefliaki” Dziedzicowej, plastykowe krzesła ogrodowe, radio tranzystorowe, kostiumy), może z początkiem lat dwutysięcznych. Coś na zasadzie: Patrzcie, patrzcie, minęło sto lat a nic się nie zmieniło! Nie jesteśmy ani mniej ani bardziej cywilizowani! Wieś czy miasto a czasy nadal niczyje. Ale tak, taką artystyczną wizję czasów akceptuję. Problem zauważam w czym innym, a mianowicie w tym, że z tego powodu wkradło się tutaj dokuczliwe poczucie przesady i zamazania czegoś, co powinno być klarowne - zupełnie jakby realizatorzy nie mogli się zdecydować, w jakich czasach osadzić wydarzenia. A wystarczyłoby nieco uprościć język (uprościć a nie uwspółcześnić!) albo scenografię czy kostiumy osadzić bliżej czasu wynikającego z treści noweli „Sprawiedliwie”. I po trzecie, momentami przeszkadzały mi przedłużające się spowolnienia akcji. Podejrzewam, że miały skontrastować np. dynamikę poprzedniej sceny, albo może tu miało coś zadziać się w sferze emocjonalnej, ale moim zdaniem były to momenty zbędne. Natomiast nie uważam, żeby te mankamenty przesądzały o wartości tej realizacji. Traktuję je raczej drugorzędnie.
Ufność wobec tej czy innej postaci spektaklu – o czym wspomniałam wcześniej – jakaś wiara w jej naturalne dobro to zasługa nie tylko sprawnej dramaturgii i reżyserii, ale również świetnego warsztatu obsady spektaklu. Mnie najbardziej spodobali się Paweł Audykowski jako Sołtys, Magdalena Kaszewska jako Tekla i Michał Kruk jako Walek. Szczególnie Magdalena Kaszewska przykuwała moją uwagę. Ale mimo wszystko to przecież Matka, czyli Monika Buchowiec była postacią centralną tej realizacji. Na niej ogniskowały się wszystkie wydarzenia i działania pozostałych bohaterów tej historii, także jej syna – Jaśka. Zdeterminowana, gotowa na każde poświęcenie, skupiona, ale i pogodzona z cierpieniem w imię matczynej miłości... A jednak trudno było kibicować jej zabiegom o uratowanie syna przed ponownym aresztowaniem. Jasiek - zagrany przez Damiana Sosnowskiego – budził we mnie jednak pewien niepokój, wydawał się być nieprzewidywalny. Sosnowski doskonale pasował do tej roli. Generalnie wszyscy byli bardzo prawdziwi, wiarygodni w działaniach i emocjach. Nawet nieco neurotyczna Dziedzicowa (Katarzyna Żuk), budząca mieszane uczucia, zadziwiająca przesadnymi reakcjami - takimi jakby trochę na pokaz - była nad wyraz autentyczna. No bo przecież, jakby tak się rozejrzeć dookoła to nie trzeba szukać daleko, żeby taką Dziedzicową czy Jaśka, Sołtysa albo i Walka znaleźć. Ilu z nas jest podobnie uwikłanych we wzajemne zależności? W tak bardzo niewspółmierne, niesymetryczne, przemocowe?.. Pewnie wielu. No cóż, musze stwierdzić, że obejrzałam świetne aktorstwo od pierwszej do ostatniej sekundy spektaklu, takie
nie dające widzowi ani chwili wytchnienia.
Na koniec może jeszcze tylko dodam, że liczę na możliwość ponownego obejrzenia spektaklu "Sprawiedliwie". Za jakiś czas. Myślę, że - biorąc pod uwagę takie specyficzne zagęszczenie środków wyrazu, emocji czy znaczeń - ten spektakl i same postaci będą się rozwijać. Mocna to rzecz, może
pozytywnie zaskoczyć, chociaż finalnie historia Jaśka kończy się źle. Polecam.
![]() |
| Fot. HAWA |
![]() |
| Fot. HAWA |
![]() |
| Fot. HAWA |
![]() |
| Fot. HAWA |
***
Sprawiedliwie
- Wł. Reymont
Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi
Prapremiera: 21 listopada 2025 roku, Mała Scena
Realizatorzy:
Reżyseria | Adaptacja: Ewa Platt
Dramaturgia: Zuzanna Pajowska
Scenografia: Anna Rogóż
Ścieżka dźwiękowa: Dominik Ossowski, Mateusz Sochań
Asystent reżyserki: Paweł Audykowski
Twórcy modelu krowy: Malwina Kowalewska, Andrzej Dromert
Identyfikacja graficzna: Mateusz Dziworski
Inspicjentka: Agnieszka Choińska
Obsada:
Monika Buchowiec (Winciorkowa)
Magdalena Kaszewska (Tekla)
Paweł Audykowski (Sołtys)
Michał Kruk (Walek)
Sławomir Sulej (Ksiądz)
Katarzyna Żuk (Dziedzicowa)
Matylda Wojsznis (gościnnie) (Nastka)




